Autor |
Wiadomość |
|
Wysłany: Nie 18:07, 20 Wrz 2009
|
Ooo The Used - też lubie choć emo xD. Przyznaje się bez bicia
A ta Sophie to b. ładna kobitka jest ^^ |
|
|
|
Wysłany: Nie 16:06, 20 Wrz 2009
|
Sophie też kocham.
Ale Britney to nie lubię i uważam za obciach.
Oczywiście współczuję tego co przeszła, ale sama się tak załatwiła. Nie ma co jej bronić. |
|
|
|
Wysłany: Sob 15:52, 19 Wrz 2009
|
Sophie na królową Anglii!!!
Też ją lubię, już dłuuuuuuugo. Kochana jest. |
|
|
|
Wysłany: Sob 15:04, 19 Wrz 2009
|
Violanta napisał: |
Babydoll napisał: |
Moim zdaniem oba pojęcia są stanowczo nadużywane.
Z tym emo to sprawa jest strasznie wkurzająca. Tak mnie to irytuje, jak mało co ostatnio. I trochę nie dziwię się dzieciakom, które mają taki 'emoski' (zamierzony czy niezamierzony, w każdym razie ten szczery) styl, bo wszyscy, nie tylko 'dorośli', ale i rówieśnicy, zaraz ich szufladkują i wytykają palcami, i za sprawą tych udawaczy ich także posądzają o fałsz. Na moim przykładzie - tak jak ja kiedyś, w czasach gdy byłam 'metalem' doświadczałam szufladkowania jako satanistka itepe, wiadomo co, tak emo teraz - że się tną i płaczą w kącie. Emo jest be i fe. Bez sensu. Dlatego ja staram się tego nie robić, bo to taka modna ignorancja, nie prowadząca zupełnie do niczego.
Na indie moda też przyszła i bata nie ma. Połowa muzyki na laście jest otagowana jako indie, z czego 70% jest na indie tylko zrobiona. Ale jest takie coś, że się wyczuwa, co jest independent, a co nie ma z tym nic wspólnego, przynajmniej ja tak mam.
Łatwo rzuca się hasła. Ale gdy zapytać takiego dzieciaka: co tak naprawdę Ci się w tej czy innej muzyce nie podoba, oczekując argumentów w stylu, nie wiem, głos wokalisty, beznadziejne teksty, nieciekawe brzmienie, małe umiejętności kompozytorskie czy coś w tym rodzaju - w odpowiedzi otrzymuje się strach w oczach i górnolotne 'bo to jest emo'.
Inna sprawa - po co w ogóle spierać się o gatunki, skoro najważniejsze jest to, aby słuchać tego co się po prostu lubi. Ja czasem słucham takich tych wiecie, 'obciachowych' zespołów, no nie wiem, czasem lubię se włączyć taki Linkin Park albo jakiś trendi młody zespolik, bo akurat mam na to ochotę, bo jakaś piosenka mi się spodobała. Nie jestem osobą, która rozgłasza wkółko jaka to jest progressive i alternative, i że tylko kapel pokroju Tool'a słucha, a w zaciszu pokoju podśpiewuje Britney... Swoją drogą Britney też lubię posłuchać. Chyba nie ma w tym nic złego...? |
o ja, sluchasz britnejki!
nie odzywam się do Cię!
bu!
|
No fajnie - naprodukowałam się ostro a tu taka puenta
Ja najbardziej lubię "If U Seek Amy". Z takich lasek to jeszcze lubię Sophie Ellis-Bextor (co za piękność!), kawałek "Catch (You?)".
A jaki ten emo zespół? |
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Sob 11:38, 19 Wrz 2009
|
Babydoll napisał: |
Moim zdaniem oba pojęcia są stanowczo nadużywane.
Z tym emo to sprawa jest strasznie wkurzająca. Tak mnie to irytuje, jak mało co ostatnio. I trochę nie dziwię się dzieciakom, które mają taki 'emoski' (zamierzony czy niezamierzony, w każdym razie ten szczery) styl, bo wszyscy, nie tylko 'dorośli', ale i rówieśnicy, zaraz ich szufladkują i wytykają palcami, i za sprawą tych udawaczy ich także posądzają o fałsz. Na moim przykładzie - tak jak ja kiedyś, w czasach gdy byłam 'metalem' doświadczałam szufladkowania jako satanistka itepe, wiadomo co, tak emo teraz - że się tną i płaczą w kącie. Emo jest be i fe. Bez sensu. Dlatego ja staram się tego nie robić, bo to taka modna ignorancja, nie prowadząca zupełnie do niczego.
Na indie moda też przyszła i bata nie ma. Połowa muzyki na laście jest otagowana jako indie, z czego 70% jest na indie tylko zrobiona. Ale jest takie coś, że się wyczuwa, co jest independent, a co nie ma z tym nic wspólnego, przynajmniej ja tak mam.
Łatwo rzuca się hasła. Ale gdy zapytać takiego dzieciaka: co tak naprawdę Ci się w tej czy innej muzyce nie podoba, oczekując argumentów w stylu, nie wiem, głos wokalisty, beznadziejne teksty, nieciekawe brzmienie, małe umiejętności kompozytorskie czy coś w tym rodzaju - w odpowiedzi otrzymuje się strach w oczach i górnolotne 'bo to jest emo'.
Inna sprawa - po co w ogóle spierać się o gatunki, skoro najważniejsze jest to, aby słuchać tego co się po prostu lubi. Ja czasem słucham takich tych wiecie, 'obciachowych' zespołów, no nie wiem, czasem lubię se włączyć taki Linkin Park albo jakiś trendi młody zespolik, bo akurat mam na to ochotę, bo jakaś piosenka mi się spodobała. Nie jestem osobą, która rozgłasza wkółko jaka to jest progressive i alternative, i że tylko kapel pokroju Tool'a słucha, a w zaciszu pokoju podśpiewuje Britney... Swoją drogą Britney też lubię posłuchać. Chyba nie ma w tym nic złego...? |
o ja, sluchasz britnejki!
nie odzywam się do Cię!
bu!
nie no dżołk taki ambitny.
haha.
ja uwielbiam piosenke britnej 'i'm your radar '' czy jakos tak, bo to brzmi jakby spiewala po polsku - AMARENA!! |
|
|
|
Wysłany: Sob 7:22, 19 Wrz 2009
|
Co jest równoznaczne z tym, że nie są również sexi. HAHAHA! |
|
|
|
Wysłany: Pią 11:20, 18 Wrz 2009
|
Anu... Czasem chciałybyśmy 'przyszpanować' facetowi inteligencją, a tu się okazuje, że różowe majtki załatwiają sprawę... Oczywiście nie zawsze, ALE.
Wniosek odnośnie tematu - sexi nastki nie są independent |
|
|
|
Wysłany: Pią 10:58, 18 Wrz 2009
|
Babydoll napisał: |
A czego się spodziewałaś po facetach, hehe No niestety, jest jak jest. Sama miałam chłopaka który miał zespół i pod salę prób przyłaziły takie laski... Chłopaki niby się śmiali i wszyscy mówili, że to gówniary itepe, ale przecież ich ego rosło do niewyobrażalnych rozmiarów... To są proste stworzenia :] |
99% z pewnością ;s Przecież nastki są takie crazy sexy cool... Takie pociągające, ładnie pachną, mają majteczki z koronką... A już najbardziej podnieca nas... ta ich inteligencja... |
|
|
|
Wysłany: Pią 10:48, 18 Wrz 2009
|
A czego się spodziewałaś po facetach, hehe No niestety, jest jak jest. Sama miałam chłopaka który miał zespół i pod salę prób przyłaziły takie laski... Chłopaki niby się śmiali i wszyscy mówili, że to gówniary itepe, ale przecież ich ego rosło do niewyobrażalnych rozmiarów... To są proste stworzenia :]
Mnie wkurza też, że bardzo dużo osób totalnie, podkreślam - totalnie, nie rozróżnia, co jest indie a co nie, tzn. chodzi mi osoby spoza klimatu, że się tak wyrażę. Na przykład ostatnio gadałam o tym z moim kolegą hip-hopowcem (do którego mam zajebisty szacunek, bo jest po prostu złotym chłopakiem), i on to wszelkie gówno z MTV, co to ma fajną gitarkę, nazywa indie. Zresztą, chcąc nie chcąc, samo słowo 'indie' jakoś tak kojarzy się właśnie z takim czymś, z 'takimi samymi piosenkami, zwrotka refren, obowiązkowo nośny riff i chwytliwy refren'. Wiem, że kijem Wisły nie cofnę... Poza tym zapytana o 'dobry rap' też pewnie mogłabym strzelić jakiegoś bąka. Tak czy owak, wkurza mnie to i zawsze się kłócę, bo mam naturę 'naprawiacza świata' ^^ |
|
|
|
Wysłany: Pią 7:44, 18 Wrz 2009
|
Też jak dotąd niewielu emo z prawdziwego zdarzenia widziałam - w moim mieście jest, powiedzmy, parę podróbek , ale wyjeżdżając do pobliskiego Torunia czy do Poznania - trafiali się tacy. Też rzadko, ale jak już - to porządnie.
Myślę, że zgadza się, że to po prostu moda - moda na emo, moda na indie, moda na bycie innym od szarej masy, przekonanie, że jeśli będzie się innym, odróżniającym się - to będzie się lepszym. W rezultacie, w ramach obłędnego paradoksu, powstaje kolejny szary tłum ludzi tak podobnych do siebie... Nawet u mnie w mieście, niegdysiejsze radosne trzynastki w pudrze i różu, dziś piętnastki - chodzą ubrane nie wiadomo jak w black&white, bo słuchają nie wiadomo jakiej ostrej muzy. Właśnie - nie wiadomo. Pewnie, gdyby zapytać je o proste sprawy ze świata tej prawdziwszej, dawnej (choć nie tak odległej - lata 70.te, 80.te, 90.te) muzyki, to g*wno by wiedziały. Nazywamy je "groupies", bo lecą na członków miejscowych zespołów, zresztą moich 18-letnich rówieśników. A na dodatek chłopakom się to podoba. Dla mnie to jest w połowie żałosne, a w połowie zabawne, gdy tak patrzę na to z boku, ale i tak się dystansuję, bo to w końcu nie mój świat i nie moje kredki;) Napisałam o tych laseczkach, rudych, w kamizeleczkach, w trampeczkach, rureczkach, włosach wg dokładnego planu, z kreskami na powiekach - bo skojarzyły mi się z pustą, wyolbrzymioną, szarą masą ludzi słuchających tej nowej, współczesnej muzyki... Myślących, że są tacy cool, że są lepsi... To takie niezdrowe, niedobre. Tak wygląda paradoks "bycia indywidualistą" w czasach, gdy media kreują tak naprawdę jednolitą papkę... |
|
|
|
Wysłany: Czw 20:12, 17 Wrz 2009
|
Kiedyś też było indie, nazywało się inaczej- collage rock. To były lata 80., młodzi ludzie zakładali zespoły i grali niezależną muzykę, cieszyli się tym. Czyli Replacements, R.E.M., Pixsies. Nirvana też czasami jest przypisywana do tego gatunku. Tyle, że kiedy nadchodziła chwila sławy dla tych zespołów, MTV i te sprawy, to nadchodził kres tej niezależności, bez względu na to co grali.
Teraz mamy ine indie. Powiem tak- te początki, 2004, 2005 lubiłam- Strokes np. Teraz tego się namnożyło, zrobiło się modne, wszystkie nowe zespoły to indie, indie pop, indie electronica, indie z dziewczynami na wokalach. Indue modne jak cały rock. Słuchasz rocka- jesteś fajny. Bez względu ile go słuchasz, ile o nim wiesz. Liczy się koszulka z napisem rock, rurki, trampki, po prostu czujesz się lepszy. Myślę, że tak jak powiedziała Baby- ważne są swoje własne, subiektywne upodobania, szczerość w tym czego się słucha.
Jeśli to czujesz- możesz być emo, punkiem, skejtem, gotem, metalem. najważniejsze abyś miał wiedzę o tym, a nie tylko puste słowa jak peace, seks, drugs and rock and roll. Na pokaz, żeby każdy wiedział. To jest naprawdę najgorsze.
Z emo jakoś nie spotkałam się w codziennym życiu, może temu, ze mieszkam w niedużym miasteczku i takich prawdziwych emosów po prostu nie ma. Chociaż mam koleżankę w klasie, która stylizuje się na ten sposób, jest taka przybita, dziwna. Lubię ją. Ale prawdziwym emo raczej nie jest. Taka moda, po prostu. |
|
|
|
Wysłany: Czw 18:06, 17 Wrz 2009
|
Zgadza się YYYs to zespół jedyny w swoim rodzaju, oby jak najwięcej takich. Mam skojarzenie z naszym kochanym Hole, bo to też jest jedyny taki zespół - muzyka, teksty, opakowanie, przekaz.
Chodzi właśnie o to coś < 3 3 3 3333 33333 |
|
|
|
Wysłany: Czw 16:33, 17 Wrz 2009
|
Co do Yeah Yeah Yeahs - święta racja. Mieszanka bezpretensjonalnego punka, ambitniejszego rocka, popu... I rzeczywiście, YYYs to YYYs, nie ma za bardzo do czego porównać. Myślę, że chodzi głównie o sposób, w jaki Nick gra na gitarze i jakie riffy tworzy, oraz oczywiście o wokal Karen, no i sposób, w jaki to jest wyprodukowane i przedstawione odbiorcy. Nigdy w życiu przez głowę nie przemknęła mi myśl, że jakakolwiek ich piosenka jest chujowa, czy zrobiona totalnie pod publikę. Za to ich koffam i lovusiam |
|
|
|
Wysłany: Czw 15:28, 17 Wrz 2009
|
Trzeba jeszcze zaznaczyć tę różnicę pomiędzy nowym a starym indie.
Stare to np. Sonic Youth, Pavement, The Stone Roses - i te zespoły są naprawdę genialne, można nie lubić, ale szacunek wielki im się należy za to co nagrali.
A nowe to np. Franz Ferdinand, Interpol czy YYYs.
Osobiście jestem fanką starego a nowe w większości mi się nie widzi. Większość tych nowych zespołów jest po prostu wtórna i kopiuje to co już było, np. Francuziki jadą na pomysłach Talking Heads, Interpol do znudzenia powtarzają w wywiadach, że nie słuchali nigdy Joy Division.
Zastanawiam się czy jest jakiś nowy naprawdę originalny band indie. I pierwsze co przychodzi mi do głowy to chyba Yeah Yeah Yeahs. Słuchając ich nic się nie narzuca specjalnie.
Można powiedzieć, że te nowe zespoły to takie indie-pozerstwo. Tak jak kiedyś trumetale się nabijali z tych co słuchają LB czy Korna, tak teraz indie mają swoje zespoły specjalne do polewania ze słabszych.
Taka muzyka typu The Killers to niby ma być alternatywa dla popu powszechnego, niby bardziej ambitna, ale czy rzeczywiście? Czy Little Boots serio jest lepsza od Rihanny a rzeczeni The Killers od Linkin Park? Moim zdaniem nie. Muzyka alternatywna to tak naprawdę też jest pop, tylko bardziej wysublimowany bym powiedziała.
Dzieci na to lecą bo wykonawcy mają fajne teledyski, okładki płyt. Ktoś tam się może poczuć fajny dzięki temu...
No i mamy potem takie indie chłopięta w zielonych obcisłych rurkach i wielkich białych adidaskach, oczywiście Nike, bo Nike są przecież TAKIE FAJNE.
I wiecie co laski, my też se chyba musimy kupić takie buty. Rozmiar 40 albo najlepiej 45 co się będziemy szczypać, im większe tym lepiej przecież. Dajemy mamusi do umycia po każdym wyjściu.
Ostatnio sikaliśmy ze śmiechu z moim boyem, że Converse powinni wypuścić nowy model - taki który przy chodzeniu będzie piszczał "patrzcie, jestem fajny!" bo aż się o to prosi. Dziwne, że jeszcze nie wmontowali czegoś podobnego pod wkładkę. |
|
|