Autor |
Wiadomość |
|
Wysłany: Śro 18:01, 13 Mar 2013
|
Ja bym chciała urodzic sie ok 1975r hehe wtedy byłabym swiadkiem powstawania roznego rodzaju gatunkow muzyki ale najlepsze lata to przełom roku 80 poczatek lat 90 chciałabym zyc w tych czasach i baaardzo byc na koncercie hole i nirvany oczywiscie to moje 2 ulubione zespoły. |
|
|
|
Wysłany: Wto 1:37, 22 Sty 2013
|
Bez dwóch zdań lata 70.
Wszystko co najbardziej kocham, cenię, wszystkie ulubione
utwory, oraz większość najlepszych wspomnień wiążących się z muzyką
to właśnie muzyka z tego okresu.
Po pierwsze to mój ulubiony zespół Led Zeppelin, zespół, którego słucham od kilku lat, ale którego muzyka wciąż mnie fascynuje i jest po prostu częścią mojego życia z którą dość ciężko byłoby mi się rozstać. Za wiele emocji, uczuć, wspomnieć, za wiele... wszystkiego.
Po drugie Pink Floyd, zespół dzięki któremu dowiedziałem się czym jest naprawdę muzyka. Poznany dzięki bratu, który "katował" mnie nim kiedy byłem jeszcze dzieciakiem. Zespół którego akurat nigdy nie byłem wielkim fanem, ale piszę o nim bo miał na mnie na pewno spory wpływ, który do dzisiaj darzę ogromnym sentymentem.
Reszty nie wymienię bo to chyba bez sensu, napisałem o dwóch najważniejszych dla mnie z tamtego okresu. Mógłbym jeszcze wymieniać nazwy zespołów z lat 70 i przełomu lat 60/70 od których czerpałem i nadal czerpię mnóstwo energii i pasji.
W każdym razie lata 70 to ogromne nagromadzenie tego co dla mnie
w muzyce najważniejsze, wciąż poznaję mniej znane zespoły z tamtego okresu i boję się, że kiedyś zabraknie mi na to czasu ;] |
|
|
|
Wysłany: Sob 11:31, 02 Lip 2011
|
Ja lubię Pink Floyd ale tylko pierwsze płyty, a najlepiej tą pierwszą z Sydem. Violanta, posłuchaj pierwszej płyty Pink Floyd! Trzeba wiedzieć za co się nie lubi danego zespółu czy wykonawcy, dlatego warto poznać również tych znienawidzonych (zwłaszcza jeśli to klasyka).
Wielu ludzi nie pada przed Pinkami na kolana, choćby David Bowie, który uważa, że Pink Floyd się skończyło po pierwszej płycie. |
|
|
|
Wysłany: Pon 0:25, 07 Lut 2011
|
No, baby, np. Black sabbath. Ahuhahu. Albo pink floyd, ja tym rzygam, aerosmith, gunsi, metallica, iron maiden tp juz total dno, kiss, acdc, kuxwa nie wiem, dzem. Deep purple. Masa jest zespolow ktore trzeba znac choc trpche, jak chocby paint it black stonesow, ale to song, ja wie,ale z kom poisze tacz.pad... ja ich np.nie lubie, a wszyscy wkolo krzycza foz to klasyka, nie znasz sie na muzyce, nieznasz blusa albo co tam, ale kuwa po cp skoro tp nie moja muza. Ja wszystko rozumiem. Za huia nie polubie pink floyd. Ale jest jedno ale. THE DOORS NIE ZALICZA SIE DO TEGO. Po prpstu. Wez sie zagleb, wez the doors od tylu. No. Poogladaj jima jak sika na scenie itd. Niezapomniane chwil mych mlodych laf. Przed yt. |
|
|
|
Wysłany: Nie 21:42, 06 Lut 2011
|
Babydoll napisał: |
Ja wiem, jak to działa. Słuchasz muzyki: stwierdzasz że jest spoko. Czytasz coś o historii zespołu: stwierdzasz, że jest zajebiście, słuchasz jeszcze raz. Czytasz ekstatyczne recenzje: stwierdzasz, że to jest genialne i wogle super ekstra, i już masz całą dyskografię i katujesz.
|
a potem rzucasz w kąt i zapominasz ja tak mam, to ten cholerny konsumpcjonizm właśnie - masz wszystko na wyciągniecie reki, na klikniecie myszką, możesz byc zajebistym wszechstronnym obcykanym ekspertem i każdą piosenkę w itunes z okłądką i gwiazdką. a tak naprawdę nie ma tego szczerego uczucia, tego zarzynania oryginalnej płyty, tych godzin spędzonych na próbowaniu ogarniecia geniuszu...
z muzyką jest tak, że trzeba szczerze coś pokochać, wtedy i biografie i zdjęcia i jakieś bsidy to tylko dopełnienie całości.
z Doorsami akurat tak nie mam, ale z innymi zespołami owszem.
ogólnie to dzieli sie tak:
0. zespoły życia
1. zespoły które kocham i 100% rozumiem
2. zespoły których nie kocham ale 100% rozumiem
3. zespoły które 100% rozumiem
4. zespoły które znam
5. zespoły które 100% rozumiałam, ale odkryłam inne zespoły które 100% rozumiem i teraz je "kocham"
|
|
|
|
Wysłany: Nie 21:26, 06 Lut 2011
|
Tak, to w ogóle jest zespół, o którym nie wypada źle mówić. Jak źle mówisz o The Doors, to się nie znasz. Jest jeszcze parę takich zespołów.
Chyba można rozgraniczyć po prostu szacun, od tego, czy coś się komuś podoba czy nie. Niektórzy jednak, wydaje mi się, nie potrafią.
Tak samo jak z filmami Lyncha. Jak twierdzisz, że Lost Highway jest dupne, to co ty tam wiesz o dobrym psychodelicznym kinie!
Ja wiem, jak to działa. Słuchasz muzyki: stwierdzasz że jest spoko. Czytasz coś o historii zespołu: stwierdzasz, że jest zajebiście, słuchasz jeszcze raz. Czytasz ekstatyczne recenzje: stwierdzasz, że to jest genialne i wogle super ekstra, i już masz całą dyskografię i katujesz.
A moje pierwsze odczucia odnośnie The Doors są takie a nie inne, wiem co nieco o tym zespole i o Morrisonie, no ale jakoś mnie zbytnio to nie tyka. Aż źle się z tym czuję |
|
|
|
Wysłany: Nie 20:51, 06 Lut 2011
|
Mam duży szacun do The Doors, wypada znać, Ostatnio na nowy rok jak była lista wszechczasów i puścili Riders... autentycznie odpłynęłam, jak zahipnotyzowana. Magiczne piosenki. Jednak wymagają sytuacji i czasu. Ja osobiście nie umiem ich słuchać siedząc przy kompie i robiąc sto innych rzeczy. albo biegnąć do szkoły ze słuchawkami na uszach. Nie wypada. Bez konsumpcji, po prostu płyta, chwila dla siebie i ta muzyka. |
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Nie 15:46, 06 Lut 2011
|
Nie no, moze jeszcze ich nie podchwycilas po prostu, ... nom |
|
|
|
Wysłany: Sob 21:49, 05 Lut 2011
|
Spokojnie, jasne, przecież nie można lubić wszystkiego |
|
|
|
Wysłany: Sob 20:11, 05 Lut 2011
|
Ojej, nie bijcie mnie za to, że nie zachwycam się The Doors Nie znam nawet jednej płyty w całości, więc o jakim kącie patrzenia mówimy. Riders mnie nie rusza, za to People Are Strange lubię bardzo. |
|
|
|
Wysłany: Sob 19:57, 05 Lut 2011
|
http://www.youtube.com/watch?v=wf2oHzc_Lfc - moje ulubione, po prostu nie mogę, jedna z lepszych piosenek na świecie jakie powstały, ja przy tym potrafię płaczać, chociaż ja przecież nie placzę |
|
|
|
Wysłany: Sob 19:28, 05 Lut 2011
|
Lubię Doorsów, bo po pierwsze byli bardzo nowartoscy i wyraziści jak na swoje czasy, co oczywiście było skutkiem działań w szczególności samego Morrisona.
Teksty lubię, głos Morrisona - jeden z tych "niedoskonałych", nie wyuczonych, naturalnych, głos człowieka, który pewnego dnia postanowił śpiewać i być w zespole, jak Courtney, Curtis, takie osoby jestem w stanie wymienić, barwę tego głosu, głębię... Poetyckość utworów. No bo owszem Jim chciał być poetą i wydawał tomiki, no ale i tak funkcjonował jako sławny, szalony Morrison, lider The Doors. No i nazwa w ogóle - świetna. Od drzwi percepcji z eseju Huxleya o postrzeganiu świata i ludzi.
Muzyka jest taka chilloutowa, luźna, naturalna, szczera, no i w sensie formalnym - klasyczna. Dziś już legendarna.
Polecam oczywiście dokonania z Morrisonem. Tych, które powstały po jego śmierci, hm, szczerze mówiąc to nie znam nawet zbyt dobrze. Oczywiście nie wszystko powala na kolana, ale warto posłuchać sobie takiego Waiting for the Sun z 1968, Morrison Hotel, LA Woman... To są pozycje kultowe. Z tej ostatniej ukochane "Riders on the Storm".
Riders on the storm
Riders on the storm
Into this house we're born
Into this world we're thrown
Like a dog without a bone
An actor out on loan
Riders on the storm
There's a killer on the road
His brain is squirming like a toad
Take a long holiday
Let your children play
If you give this man a ride
Sweet family will die
Killer on the road
Girl, you gotta love your man
Girl, you gotta love your man
Take him by the hand
Make him understand
The world on you depends
Our life will never end
Girl, you gotta love your man
I to sprowadza do kolejnej kwestii, którą wielbię w twórczości The Doors, a dokładniej Morrisona, a która to twórczość sięga na pewno głęboko w jego psychikę: utwory przez niego pisane dot. przede wszystkim miłości, szalonej, ostatecznej, ale często także zwróconej tylko na cielesność, powierzchownej, związanej z ocenianiem po wyglądzie, z pięknymi kobietami, z tym że mężczyzna może oszaleć na ich punkcie. I nie jest to w żaden sposób tandetne, Morrison, co potwierdza uwielbienie fanek w stosunku do niego, wiedział o tych sprawach naprawdę dużo i śpiewał o tym. Można wyczuć atmosferę tych różnych miłości, prawdziwych i przelotnych, już na podstawie tytułów:
- Hello, I Love You (Won't you tell me your name?)
- Love Her Madly
- Love Me Two Times
- You're Lost, Little Girl
- Wishful, Sinful etc...
http://www.youtube.com/watch?v=hzM71scYw0M
Jeszcze co do tego bluesa - Babydoll, wiesz, gdybym oceniała The Doors tylko pod względem muzycznym, a nie z powodu wszystkiego, co wymieniłam wyżej, to pewnie też bym nie zwróciła większej uwagi na ten zespół. Ale jak umieszczę go w tych kontekstach: czasu, miejsca, Morrisona, tematyki - to zmieniam całkowicie zdanie i doceniam.
Muszę też dodać, że nie lubiłam aż tak Doorsów do czasu obejrzenia "When You're Strange" (polski tytuł: The Doors - Nieopowiedziana historia), pomijam już fakt, że narratorem filmu jest Depp, realizujący tym sposobem być może swoje rockowe aspiracje, ale jest to dokument bardzo obrazowy, ciekawy w każdej sekundzie, wyjaśniający fenomen zarówno Morrisona, jak i całej reszty.
Wyjaśniający? Hm, nie wiem czy to dobre określenie, zostańmy tylko przy "zobrazowaniu" zjawiska. Nie jestem pewna, czy ten fenomen w ogóle da się wytłumaczyć. |
|
|
|
Wysłany: Sob 18:58, 05 Lut 2011
|
oni mają bluesa tyle, co courtney techno
wg mnie mają mało bluesa, a jak już to jakiś zmodyfikowany, że hej.
bo np. Joplin no to blues, pewnie, ale zawsze jak ktoś mi wciskał [ taka jedna i młodsza ode mnie znafczyni, punkófka ] że to bluse to ja wymiękałam, bo mieliśmy grać Doorsów, ale nie, bo to blues. blee |
|
|
|
Wysłany: Sob 18:58, 05 Lut 2011
|
Wstyd przyznać, ale jeśli chodzi o The Doors to nigdy nie wyszłam poza Greatest Hits i The Doors.
Pamiętam, że jak kiedyś grałam w Need for Speed to przy ładowaniu się gry leciało "Riders on the storm" i zastanawiałam się, jaki zespół to gra. |
|
|