Autor |
Wiadomość |
|
Wysłany: Pią 19:56, 19 Mar 2010
|
Nic o młodości nie mówiłam
Ale na pewno lepiej na tym wychodzi, niż Chylińska |
|
|
|
Wysłany: Czw 18:32, 18 Mar 2010
|
Młoda = autentyczna. Starsza, dojrzalsza = nieszczera? |
|
|
|
Wysłany: Czw 15:52, 18 Mar 2010
|
Och, a mnie wkurza ta laska.
A kiedyś mnie kreciło Distillers.
Co raz mniej auentyczne jest jak dla mnie. |
|
|
|
Wysłany: Pon 22:16, 15 Mar 2010
|
Kiedy mam ochotę posłuchać niepowtarzalnej kobiecej chrypki, do tego ostrej muzyki, czegoś o nieposkromionej energii - Distillers jest w sam raz! |
|
|
|
Wysłany: Pon 20:29, 08 Cze 2009
|
dla mnie najlepsze było live through
ale te single czy jak to mam nazwac to wszystkie fajne
no wiesz o co mi chodzi - my beautiful son czy co tam........ u know ^^ |
|
|
|
Wysłany: Pon 19:23, 08 Cze 2009
|
Coś mi się zdaje, że Pretty on The Inside. |
|
|
|
Wysłany: Pon 19:22, 08 Cze 2009
|
A ja zawsze się zastanawiałam, który album miała na myśli: czy POTI czy LTT, bo na pewno nie Celebrity Skin... |
|
|
|
Wysłany: Pon 15:52, 08 Cze 2009
|
A tak lubiłam muzykę tej Dalle. Kuxwa, niech ona nie obraża Courtney. Nagrała 2,5 dobrych albumów! |
|
|
|
Wysłany: Czw 13:57, 28 Sie 2008
|
Ja poznałam go bez telewizji. ;s |
|
|
|
Wysłany: Czw 8:01, 28 Sie 2008
|
Znam The Duke Spirit i to od dawna, bo mam Mtv2. Więc znałam ich już wtedy, gdy wydali zaledwie pierwszy singiel i praktycznie nikt o nch jeszcze nie słyszał. I muszę przyznać, że zdecydowanie wolę ten zespół od The Distillers... Cuts Across the Land to faktycznie kawał dobrej muzyki. |
|
|
|
Wysłany: Śro 23:07, 27 Sie 2008
|
Ooostre konfrontacje. ;s O ile między Brody a Courtney były różne akcje "natury muzycznej", o tyle sama Courtney - muszę Wam powiedzieć - poleca brytyjski zespół The Duke Spirit. Nie pamiętam, kiedy i gdzie o tym czytałam, ale pamiętam, że zachwalała talent wokalistki - odnośnie jej głosu i co ważniejsze - pisanych własnoręcznie tekstów. Radzę Wam posłuchać tej muzyki. Polecam album Cuts Across the Land z 2005 roku. |
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Wto 20:09, 26 Sie 2008
|
Delirium napisał: |
The Distillers
Nic tylko współczuć Courtney Love. Cały ubiegły rok detronizowała ją Karen O z Yeah Yeah Yeahs. Gdy odpuściła, natychmiast pojawiła się nowa, niejaka Brody. Jeszcze młodsza i jeszcze bardziej wygadana. Też z gitarą i też na czele swojego zespołu. Bardzo popularnego zespołu.
The Distillers to Ona. Nazywa się Brody Dalle, choć w świadomości większości zainteresowanych funkcjonuje jako Brody Armstrong. Określa się ją trzema przymiotnikami: utalentowana, mądra, seksowna. I umieszcza w linii prostej następującego ciągu: Patti Smith - Courtney Love - Brody. Pisze teksty i muzykę. Za nic nie chce być liderką, ani - tym bardziej - nową ikoną punk kultury.
Ale sama jest winna. Najpierw zafundowała sobie odpowiednio pokręcony życiorys: rozbita rodzina, wieczne kłótnie z matką, szkoła katolicka, meldunek pod mostem... I gdzieś między tym wszystkim mnóstwo hałaśliwej muzyki. Najpierw Nirvana i Hole (Pierwszy album Hole był dla mnie wydarzeniem... Miałam 13 lat i nigdy wcześniej nie słyszałam, by ktoś tak wrzeszczał...), a później już wyłącznie punk, od klasyki (w tym uwielbianej Blondie) po lokalne australijskie kapele (bo panna Brody pochodzi z odległego kontynentu), o których dziś wyraża się bardzo ciepło. Jako trzynastolatka stała się aktywną częścią punkowego ruchu, dołączyła do zespołu Sourpuss, ale bardzo cierpiała, bo częściej niż na muzykę zwracano uwagę na fakt, że kapelę tworzą wyłącznie urodziwe nastolatki (a Brody ze swoimi 180 centymetrami wzrostu musiała przyciągać spojrzenia). Ale, skoro się rzekło, że punk najważniejszy (dzieciakiem będąc szkicowała różnych podejrzanych typów z gitarami), trzeba było wytrwać. I tak wsiąkała w australijski alternatywny krajobraz, aż zagrała wspólny koncert z zespołem Rancid.
To była miłość od pierwszego wejrzenia, wspomina. Bez pamięci zakochała się w starszym od niej o 12 lat Timie Armstrongu, liderze Rancid i bez wahania pojechała za nim do Los Angeles. Miała ledwo skończone osiemnaście lat. Wzięli ślub i pani Armstrong zaczęła organizować sobie nowe życie, w mieście, którego nie znosi (To miasto upadłych aniołów, w którym da się wytrzymać tylko o zachodzie słońca...) Pomysł był jeden. Założyć nowy zespół. I tak, od 1998 roku, datuje się era The Distillers. A potem nastąpił zwrot. Brody rozstała się z mężem (nadal bardzo go kocham, ale moje uczucia są tylko moją sprawą), a niedługo później z dotychczasową wytwórnią płytową. Co więcej, zamieniła niezależne rodzinne przedsiębiorstwo na fonograficznego giganta - Warnera. Dla dotychczasowych zwolenników sprawa była oczywista - podstępna flądra wykorzystała wpływy niewinnego męża. Oliwy do ognia dodała jej namiętna sesja z Joshem Homme’em z Queens Of The Stone Age. Brody - lekko zainspirowana przez speców od promocji - w hurtowo udzielanych wywiadach tłumaczyła, że zmieniła wytwórnię z myślą o swojej muzyce. Mamy najlepsze studia, znakomitych producentów, troszczy się o nas mnóstwo osób i możemy zwiedzić świat, a do tego nie będziemy już biedni. I wszystko się sprawdziło.
To przełomowe dla The Distillers dzieło nazywa się Coral Flang i ujrzało światło dzienne w październiku 2003. Fragment recenzji: Dalle może jest nową Courtney Love, może nawet punkową PJ Harvey, ale wrażliwością dorównuje Kurtowi Cobainowi. Płyta dotarła nawet na amerykańską listę przebojów - zatrzymała się na 97. miejscu. Brodie sukces zespołu tłumaczy powrotem do prostego, łobuzerskiego grania: Wszystko zaczęło się od The Strokes, a pół roku później The Hives... To było szaleństwo, koniec tych wszystkich odjechanych kapel, nierzeczywistych idoli.
Brody za to mogłaby być idolką wzorową. Głośno mówi „nie” narkotykom, podkreśla, że bardzo kocha swoich rodziców, z którymi zdążyła się kilka lat temu pogodzić i do tego znakomicie gotuje. Naukę ukończyła co prawda dość wcześnie, ale dużo czyta i cały czas się uczy. Szaleje tylko na scenie, poza nią jest uosobieniem wielkiej kultury osobistej. No chyba, że ktoś porówna ją do Courtney Love. Wtedy może być nieobliczalna, bo już od pięciu lat walczy z tymi pytaniami. Raz powiedziała: Nagrała jedną świetną płytę, jest beznadziejną gitarzystką i chyba za bardzo nie wie, o co jej w życiu chodzi. Czyli wszystko inaczej niż u Brodie. O której „New Musical Express” napisał, że jest najważniejszą nową gwiazdą rocka.
Tekst w całości ukazał się w numerze „Teraz Rocka” z lutego 2004 (12)
autor: ANNA GACEK |
|
|
|